środa, 8 listopada 2017

To na prawdę już koniec

Kolejny etap niespodziewanie zakończył się, z ogromnym przytupem.
Masol zostawiony sam sobie, ciekawe kiedy zaczną się z tego tytułu kłopoty.

Jestem bezwzględnie chora od 3 tygodni, a może już 4?
Szał..czekają mnie same zmiany.
Tylko i wyłącznie zmiany.

Dziś robię sobie sesje medytacji, taka na maksa. Muszę wyrzucić z siebie cała nienawiść, złość i inne negatywne emocje które zebrały się we mnie w ciągu ostatniej doby.

Żyje, ale co to za życie? Żadnego siniaczka, żadnego wpierdolku.
Łamie mnie to bardzo..chyba bardziej niż fakt tej pieprzonej straty.

2 komentarze:

  1. Maluchu... już Ci mówiłam... TO co Cię spotkało, nie wart jest jakiejkolwiek emocji, którą odczuwasz. Pamiętaj, że jestem, a z pyłu się otrzep, popraw koronę i zasuwaj dalej. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chodź do mnie ;) załatwię Ci mały wpierdol ;) kilka siniaczków tez może się pojawić ;) Na jakiś boks pójdziemy, albo coś w tym stylu ;)
    A koniec... Koniec zawsze jest również początkiem :)

    OdpowiedzUsuń

Wylanym.

Wylaną dziś wodą dotykasz dna. Dotykasz dna. Pragniesz. Widzisz. Tęsknisz. Umiesz. Odchodzisz. Byłeś. Nie wrócisz.